Czym grozi podrywanie dziewczęcia w Słonnem w Dolinie Sanu?
Podcast Kryminalny - A podcast by Tomasz Szczepański

Drogie Słuchaczki i drodzy Słuchacze Kroniki Kryminalnej, Dzisiaj wybierzemy się na podkarpacie, nad rzekę San, gdzie w jej zakolu, otoczona niby fosą, leży wieś Słonne. To niewielka miejscowość licząca sobie mniej niż dwustu mieszkańców, położona wśród olsów bagiennych i szuwarów, otoczona łąkami i lasami łęgowymi. Ze względu na piękne okoliczności przyrody, miejscowość ta jest chętnie odwiedzana przez turystów, a co za tym idzie, poza kilkudziesięcioma domostwami i mikro-gospodarstwami rolnymi, przyklejonymi do niewielkiej drogi, wokół Słonnego znajdują się pola namiotowe, ośrodki wypoczynkowe i agroturystyki. Wsi spokojna, wsi wesoła – chciałoby się powiedzieć, gdyby nie incydent sprzed dwóch lat. Pan Edek pracował wtedy na budowie mostu w Sielnicy, oddalonej od Słonnego ze trzy, cztery kilometry. Był nocnym stróżem i kończył swoją zmianę. Był wczesny poranek, słońce dopiero wschodziło, nad Sanem unosiły się serpentyny oparów mgły. Pod koniec kwietnia poranki były jeszcze bardzo chłodne i pan Edek czuł skostnienie w dłoniach i stopach. Marzył o powrocie do domu i położeniu się w łóżku, w ciepłej pościeli, którą całą noc grzała jego żona. Przekazał plac budowy robotnikom, którzy zaczęli się schodzić, wsiadł do swojego kilkunastoletniego samochodu i odjechał. Przejechał niecałe trzy kilometry, kiedy kątem oka spostrzegł leżącego w rowie mężczyznę. Normalnie nie wzruszyłby nawet ramionami i pojechałby dalej, bo przecież nie pierwszy raz widział w tych okolicach śpiącego w rowie chłopa. Najczęściej przytulonego do swojego roweru, który przecież drogę do domu zna. Ale tym razem odniósł wrażenie, że facet leży tam w samej bieliźnie. Musiał ostro zapić, żeby biegać w samych tylko gaciach i podkoszulce żonobijce po wsi, a przy temperaturze niższej niż pięć stopni przy gruncie mógł przemarznąć, mógł nabawić się hipotermii. Pan Edek, nie chcąc mieć pijaka na sumieniu, zatrzymał samochód i się cofnął. – Panie, żyjesz pan? – zawołał z auta, ale mężczyzna nie odpowiedział. Panu Edkowi nie uśmiechało się wysiadać z samochodu, nie miał też najmniejszej ochoty rozmawiać z nieprzytomnym pijakiem, być może agresywnym, bo zmarzniętym i niewyspanym. Jednak przemógł się. Zgasił silnik i wysiadł. Podszedł do faceta, chcąc go szturchnąć, ale kiedy go zobaczył, jak możecie się już domyślać, zrozumiał, że ten i tak nie odpowie. Na ciele miał wiele ran ciętych i rąbanych.