Najmłodszy w Europie, czyli bestia z Sulikowa
Podcast Kryminalny - A podcast by Tomasz Szczepański

📷 Dołącz do mnie na Instagramie ✔ https://www.instagram.com/gautama_de_mazan/ @gautama_de_mazan 📘 Możesz odwiedzić mnie także na facebooku ✔ https://www.facebook.com/GDMazan ✔ https://www.facebook.com/Kronika-Kryminalna-110995347496398 👨👩👧👦 Dołącz do grupy ✔ https://www.facebook.com/groups/444573436552346 📚📖 Jeśli zaś lubisz czytać i – tak jak ja uważasz – że życie jest za krótkie, aby czytać kiepską literaturę, wbij na mój kanał poświęcony literaturze właśnie (póki co jest „rozwojowy”, żeby użyć nomenklatury prokuratorskiej) ✔ https://www.youtube.com/channel/UC005CkCUtUffYgKEqbWwXfg 🎧🎤📻 Jeśli masz ochotę na dreszczyk z rodzaju true crime story, posłuchaj podcastu Kronika Kryminalna, bo „ta historia wydarzyła się naprawdę”. Sylwia nie dotarła tego dnia do domu. Ani tego, ani żadnego innego. Jej rodzice zaczęli się już martwić, kiedy gimbus przyjechał na przystanek, ale z niego Sylwia nie wysiadła. Tłamsząc rodzicielskie przeczucia, liczyli na to, że spóźniła się na autobus. Zamarudziła gdzieś, zagapiła, musiała iść do toalety. Z jakichkolwiek powodów, których mogły być setki, nie zdążyła na czas. Czekali więc cierpliwie następne minuty, kwadranse, a później i godziny. Ale kiedy zaczęło się ściemniać, uznali, że musiało wydarzyć się coś złego. Może jakiś wypadek? Może ktoś potrącił Sylwię na ulicy i zbiegł z miejsca zdarzenia? Może leży gdzieś przy drodze albo w szpitalu. Nie zadzwonili jednak do niej. Ani nie próbowali namierzać telefonu komórkowego. Nie żeby nie chcieli, ale – młodsi słuchacze nie uwierzą (choć tak młodych chyba nie mam) – Sylwia nie miała komórki. W tamtych czasach, w 2006 roku, jeszcze mało kto miał telefon komórkowy. Mieli je z pewnością biznesmani, większość studentów, ale licealiści czy gimnazjaliści skrajnie rzadko. Sylwia nie miała komórki. Jej rodzice zresztą też takowej nie posiadali. Żadne z jej piątki rodzeństwa też nie. Matka Sylwii, pani Wioletta, oraz jej ojciec, Marek zaczęli szukać Sylwii po całym Sulikowie. Dzwonili do sąsiadów i pytali, czy ci jej nie widzieli. Już po jakimś czasie także i sąsiedzi szukali trzynastolatki. Dość szybko zaczęli ich wspierać strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Gostynie oraz policja. Ci ostatni, w wyniku działań operacyjnych, polegających na wywiadzie środowiskowym – czyli przepytaniu ludzi – dotarli do Dawida. To koleżanki Sylwii powiedziały policji, że ona po lekcjach oświadczyła, że wraca do domu z Dawidem i żeby na nią nie czekały. Ponad wszelką wątpliwość uznano, że Dawid był ostatnią osobą, która widziała tego dnia Sylwię. Chłopak zresztą natychmiast to potwierdził. Wracali razem ze szkoły. Jednak przed samym Sulikowem zatrzymał się przy nich czarny samochód, którym kierował jakiś facet w białej bejsbolówce. Dawid nie pamiętał dokładnie, jak on wyglądał, daszek czapeczki zachodził nisko na oczy, trudno było rozpoznać jego rysy. Był jednak dość duży, na szyi miał złoty łańcuszek. Co na pewno utkwiło w pamięci Dawida, była marka samochodu i żółte tablice rejestracyjne samochodu. Więc auto albo zabytkowe, albo z Holandii. Dawid spokojnie, bez żadnych większych emocji opowiadał, że nie znał tego mężczyzny, widział go pierwszy raz na oczy. Możliwe jednak, że znała go Sylwia, bo po krótkiej wymianie zdań, wsiadła do tego. Nawet się dobrze z nim nie pożegnała się, żalił się Dawid z pretensją w głosie. No bo przecież zabrał ją na spacer, miał nadzieję, że spędzą miło czas, a ona nagle, w połowie spaceru wsiada do samochodu obcego faceta i odjeżdża.